W ostatnim tygodniu przed Wielkanocą 2015 r. miała miejsce druga odsłona Musicalu. Pojawiły się nowe sceny, muzyka, tańce, dekoracje - przy czym pracowało wiele osób, również tych, których nie było widać na scenie, a bez ich zaangażowania Musical byłby uboższy, wymieniając choćby nawet osobę, która zasłaniała kurtynę. Widoczny był duży wysiłek wkładany w to dzieło, począwszy od organizacji logistycznej, na szczegółach i detalach w muzyce i tańcach skończywszy. Często można było słyszeć: „zmieniamy tonację”, lub „nie takie gesty”, „inny akord”, „inny układ”, co świadczyło przede wszystkim o otwartości osób prowadzących na podpowiedzi Ducha Świętego. W ostatnim tygodniu przed Wielkanocą 2015 r. miała miejsce druga odsłona Musicalu. Pojawiły się nowe sceny, muzyka, tańce, dekoracje - przy czym pracowało wiele osób, również tych, których nie było widać na scenie, a bez ich zaangażowania Musical byłby uboższy, wymieniając choćby nawet osobę, która zasłaniała kurtynę. Widoczny był duży wysiłek wkładany w to dzieło, począwszy od organizacji logistycznej, na szczegółach i detalach w muzyce i tańcach skończywszy. Często można było słyszeć: „zmieniamy tonację”, lub „nie takie gesty”, „inny akord”, „inny układ”, co świadczyło przede wszystkim o otwartości osób prowadzących na podpowiedzi Ducha Świętego. Choć czasem ilość prób oraz utrudnienia organizacyjne - zwłaszcza, gdy niektórzy wstawali następnego dnia wcześnie do pracy, lub przygotowywali się do matury, było dużym poświęceniem, to jednak nikt nie narzekał. Każdy wiedział, że to praca na rzecz królestwa Bożego i że to „brzemię” jest tak naprawdę lekkie.

Sposób prowadzenia rozgrzewek przed śpiewem czy rozluźnienia podczas tańców budowały atmosferę otwartości, życzliwości, przyjęcia siebie.

Najważniejsze jednak było rozpoczynanie i kończenie każdej próby modlitwą, powierzanie tego całego dzieła Bogu. Prośba o to, by to wszystko było na Jego chwałę, by nie było tu nas, byśmy tylko dali się Mu prowadzić. Piękna była radość z każdej próby, która udzielała się wszystkim, radość z tej łaski służenia Panu Bogu w taki właśnie sposób. Warto również zaznaczyć wspólnotę tworzącą się między nami, to, że jak ktoś potrzebował dodatkowego czasu na przyswojenie sobie jakiegoś tańca czy muzyki, to znajdowała się inna osoba, która chętnie pomogła. Bardzo ważny był też apel liderki Guadalupe, by każdy z posługujących był w stanie łaski uświęcającej, to dawało nam poczucie jedności i zanurzenia w Jezusie, a z publiczności ktoś potem powiedział, że jakby miał określić jednym słowem cały Musical, to byłaby to „czystość”.

Cały Musical można by przyrównać do ogrodu, w którym Bóg Ojciec sadzi każdego z nas jako swoją roślinkę: jeden jest piękną lilią, drugi różą, trzeci makiem, ale trzeba też jakiś ładnych krzewów, drzew, winorośli, jednym słowem ogród jest tym piękniejszy, im więcej jest współgrających w jedności z sobą kwiatów i drzew - to tak jak w Musicalu: każdy z nas był potrzebny i dzięki tej różnorodności mogliśmy stworzyć coś, co uradowało Serce Ojca. I nas samych również, bo z każdą próbą cieszymy się ogromnie z tej łaski, że możemy coś takiego współtworzyć.