Na zaproszenie Franciszkańskiego Zakonu Świeckich włączyliśmy się w szkołę modlitwy. Jej pierwsza odsłona miała miejsce w Dąbrowicy w marcu. Część druga planowana jest na październik. Nauczania o modlitwie głosił o. Cyprian. Diakonia Adoracji N. S. oraz Diakonia Ikon przygotowały prezentacje multimedialne oraz krótkie świadectwa. Spotkania z franciszkanami świeckimi były bardzo budujące i nieco się przedłużyły. Wszyscy byli żywo poruszeni świadectwem życia duchowego i zaangażowania we Wspólnotę żywego Kościoła. Poniżej możemy zapoznać się z jedna z konferencji. Tekst został opublikowany w wewnętrznym czasopiśmie tercjarzy. JAKŻE PIĘKNIEJSZE JEST TO ZGROMADZENIE


Konferencja o Liturgii uświęcenia czasu wygłoszona w Dąbrowicy w ramach szkoły modlitwy.


JAK TYGIEL ZŁOTNIKA

Heschel podpowiadał: „Modlitwa jest jak tygiel złotnika, w którym przetapia się czas, aby nadać mu kształt wieczności” . Modlitwa, czas, tygiel! „Proszę księdza, proszę księdza, nie mam czasu się modlić”. Bardzo często to słyszymy. „Ile trwa pacierz? – pytam. – Minutę, dwie, pięć?”. No tak, dwie minuty…”. „Nie masz dwóch minut dla wieczności, dla Boga, dla Tego, który daje ci życie, zdrowie, dach nad głową, ubranie?”. Czy modlitwa jest rzeczywiście sprawą czasu? Przetapia się czas, nadając mu kształt wieczności. Tak więc wieczność jest tu miarą, właściwą normą. Co zatem może oznaczać strata tych dwóch minut? Czy rzeczywiście warto opłakiwać te stracone minuty? Dwie minuty to zbyt mało, by się modlić. To jest rodzaj SMS-a do nieba. Dawniej nazywano to aktem strzelistym. Dwuminutowym aktom strzelistym mówmy „tak”, ale dwuminutowej modlitwie należy powiedzieć „nie”. Jaki jest kształt wieczności? Czy nasza wyobraźnia poprawnie działa i czy pchnie nas ku nieznanemu? Niewiele wiemy o wieczności, jest dla nas zbyt abstrakcyjna, za to jesteśmy specjalistami od doczesności, czyli krótkich wycinków czasu. Gonimy je i nie możemy za nimi nadążyć. „Jak ten czas szybko mija!”. To nasza powszednia skarga. „Ani się obejrzeć, święta, święta, już po świętach!”. To nasza świąteczna skarga. Takie odnosimy wrażenia, ale dlaczego? Wydaje się, że czas zawsze biegnie tak samo, jedynie my odbieramy go niejednakowo.

ŁASKA CHWILI OBECNEJ.
Żyjąc przeważnie bezrefleksyjnie, nie umiemy zatrzymać i utrwalić naszych najlepszych chwil. A czym jest refleksja? Refleksja możliwa jest wtedy, gdy nie liczymy, ale ważymy czas, w który jesteśmy osobiście i głęboko zaangażowani. Refleksję dziś zastępują nam medialne gotowce, a my pędzimy do przodu okradani z czasu. Spotkanie rodzinne. O czym tu gadać? Może telewizor? Nie. Tylko nie to. Warto rozmawiać, wspominać miłe wydarzenia z przeszłości, warto planować i marzyć o przyszłości i wreszcie warto smakować chwilę obecną. Przeszłość nie należy już do nas. Możemy w jakiś sposób próbować ją jeszcze ocalić, angażując pamięć. Przyszłość jest niepewna, jeszcze do nas nie należy i choć nie wiadomo, czy będzie należeć, to jednak możemy z nadzieją błogosławić nieznane. Do własnej dyspozycji mamy bezcenne „tu” i „teraz”. Nie wolno go lekceważyć, gdyż jest to łaska chwili obecnej.

W MOCY JEZUSA ZMARTWYCHWSTAŁEGO

Stary jak świat problem czasu rozwiązał Kościół już w starożytności odkrywając Liturgie Uświęcenia Czasu. Doba wypełniona wigorem i aktywnością została podzielona na małe przedziały czasowe „milowymi słupami” Godzinek. Chodzi oczywiście o niewielkie porcje psalmów wybranych nie według kolejności cyfrowej, lecz w oparciu o duchowe przesłanie. Poszczególne pory dnia z przypisanymi im psalmami oraz pieśniami i krótkimi fragmentami Słowa zostały oddane we władanie unikalnych, niepowtarzalnych, a jednocześnie wiecznotrwałych wydarzeń zbawczych. Tak więc, każdy poranek w kluczy Liturgii Godzin oznacza Zmartwychwstanie. Odpowiednio dobrane psalmy pozwalają przywołać w pamięci i poprzez wiarę zanurzyć się w mocy Jezusa Zmartwychwstałego. Jutrznię wypada więc, zgodnie z wiekowa tradycją celebrować o świcie, zgodnie z relacją Ewangelisty „o świcie , gdy było jeszcze ciemno, niewiasty wybrały się do grobu…” Wstając rankiem wyruszamy na spotkanie życia. Pośród ciemności „nawiedza nas wschodzące z wysoka Słońce”. Nasza noc, nasz sen ma przecież coś z tajemnicy śmierci. Każdego wieczoru jakby znikamy, rezygnujemy z aktywności, zatracamy świadomość O, jacyż jesteśmy odważni oddając się nieznanej ciemności i ciszy. Oddalamy lek przez modlitwę. Uświęcamy nasz sen modląc się słowami Komplety, czyli modlitwy na zakończenie dnia. Ta nazwa nie jest jednak najlepsza. To przecież pamiątka złożenia do grobu Chrystusa Pana i nasza mała próba generalna. Przecież nie wiemy czy ta noc przed nami nie będzie naszą ostatnią. Rankiem zamiast szarpać się z frustracją i zniechęceniem – sidłami zła i śmierci - wybiegamy w poszukiwaniu Zwycięscy Śmierci. Może to być szukanie naznaczone łzami, podobnymi do łez nostalgii kobiet z Galilei. Jednak po Jutrzni nastąpi dzień wypełniony pracą – zgodnie z wola Boga „w pocie czoła pracować będziesz” (Rdz 3, 19). . Pobożny trud naznacza modlitwa Godzin Mniejszych, które przywołują zbawcze wydarzenia Zesłania Ducha Świętego w dniu Pięćdziesiątnicy, Ukrzyżowania Chrystusa oraz Jego zgonu na krzyżu. Te godziny, zwane mniejszymi, są cennym duchowym oddechem, który pozwala naznaczyć nasz monotonny najczęściej trud sensem i smakiem wiecznym. „Módl się i pracuj” zachęcał św. Benedykt. Możemy to zobrazować patrząc na pracę rybaka w łodzi, który posuwa się naprzód sprawnie i pewnie bo porusza dwoma wiosłami. Gdyby używał jednego tylko krążyłby bez sensu w koło wokół własnej osi. W porze wieczornej Kościół zaprasza do liturgii Nieszporów. Modlitwa ta jest niezwykle wzniosła, gdyż wspomina Ostatnią Wieczerzę, ucztę miłości, na której Chrystus dał nam Eucharystię i kapłaństwo. Nieszpory są zatem pieśnią wdzięczności za Miłość Wcieloną, która sobą karmi swoje ukochane dzieci.
Godzina Czytań nie ma swojej stałej pory. Jej medytacyjny charakter wymaga doboru czasu sprzyjającego refleksji i głębszemu namysłowi. Obok tekstów biblijnych karmi nas wspaniałymi myślami Ojców Kościoła i Świętych. To prawdziwa skarbnica Tradycji prowadząca do zdobycia mądrości serca. Modlitwa medytacyjna ma ogromne znaczenie, co dobitnie podkreśla Słowo Boże: „ W moim wnętrzu rozgorzało serce; gdy rozmyślałem, zapłonął w nim ogień” (Ps 39, 4.). Liturgia Godzin celebrowana nawet w samotności zawsze jest modlitwa całego Kościoła, zatem zbawionych w niebie, cierpiących w czyśćcu i nas pielgrzymów i wojowników na ziemi. Nawet jeśli modlimy się sami przynależymy jednak do uroczystego zebrania, jak to dostrzegł w starożytności św. Bazyli: „Piękne jest morze i zmusza do uwielbiania Boga, lecz jakże piękniejsze jest to zgromadzenie, w którym dźwięk wymieszanych głosów podobny jest fali odbijającej się od brzegu. Jeden jedyny głos mężczyzn, kobiet, dzieci wznosi się pośród modlitw, które zanosimy do Boga. Jakiś głęboki spokój utrzymuje ten chór w zgodzie”. Jedność i zgoda, o której mówi Bazyli wyraża się zewnętrznie poprzez ład wspólnej celebracji, którą rządzą nie nasze emocje i upodobania ale dawne przepisy Kościoła. Liturgii przewodniczy kapłan, jeśli jest. Gdy go nie ma czyni to wybrany przewodniczący, któremu pomagają wyznaczone osoby. Staramy się nie poprawiać innych, wsłuchać się w rytm, tempo i tonację całego zgromadzenia. W posłuszeństwie przyjmujemy rytuał modlitwy dany nam przez Tradycje nie ulegając pokusie, by swoją pobożnością wspólną modlitwę udekorować. Jutrznię i Nieszpory wypada, jeśli to możliwe celebrować uroczyściej. Dobrze zapalić świece, ustawić krzyż i obraz Maryi. Piękno pomaga wejść w obecność Tajemnicy. Pamiętajmy, modlimy się tymi samymi tekstami, które gościły na ustach Dawida, Jeremiasza, Jezusa, Maryi i tysięcy świętych. Święte, pełne mocy Słowa: „wy – mówił Jezus Apostołom- jesteście czyści dzięki słowom, które wypowiedziałem do was” (J 15,3). To niezwykle ekscytujące. Autorem słów naszej modlitwy jest sam Duch Święty. Sam Bóg dał nam Psalmy, jako pieśni pielgrzymów: „Śpiewajmy dziś – woła św. Augustyn- nie aby radować się pokojem, ale by znaleźć pociechę w ucisku. Tak jak wędrowcy śpiewają: śpiewaj, nawet krzycz! Śpiewem pocieszaj się w niedoli, nie kochaj zniechęcenia! Śpiewaj, nawet krzycz! Postępuj w dobrym! Śpiewaj i idź! Umilkniesz, kiedy przestaniesz kochać, Ochłodzenie miłości, to milczenie serca, rozpłomienienie miłości to wołanie serca.”

NAJLEPSZA LOKATA KAPITAŁU

Dzięki modlitwie liturgicznej nawet najkrótszy wycinek czasu zobaczymy w perspektywie wiecznej; co więcej, wszystkie te wycinki czasowe scalimy, przetopimy w tyglu złotnika na kształt wieczności. Modlitwa jest najlepszą lokatą kapitału, jest najlepszą inwestycją. Jezus przecież doradzał nam najlepsze lokaty: „Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie złodzieje się nie włamują, nie kradną, gdzie mól i rdza nie niszczą” (Mt 6,19). Skarby w niebie, pałac w niebie. Koszula do trumny nie ma kieszeni – przestroga, którą przypomniał papież Franciszek. Nie warto obciążać kieszeni naszej krótkiej egzystencji rzeczami, które i tak zostaną nam zabrane. Nie warto przemycać do nieba ziemskich narzędzi i środków. One się tam nam nie przydadzą. Będą jedynie kłopotliwym balastem. W niebie nie będziemy potrzebowali rzeczy. Tam będą nam potrzebne bezcenne skarby: „Gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje” (Mt 6,21). Jakiekolwiek rzeczy ziemskie sprytnie tam przemycone mogłyby nas jedynie ośmieszyć. PŁYNĘŁY ŁZY I DOBRZE MI Z NIMI BYŁO Pamiętamy wstyd zaproszonych na ucztę, którzy jednak nie mieli godowych ubiorów. Cóż to za kompromitacja wygłupić się na ekskluzywnym bankiecie niestosownymi manierami lub złym ubraniem. Jest nam potrzebna jedynie koszula wiecznej łaski i chwały, „o ile ubrani, a nie nadzy będziemy” (por. 2 Kor 5,1-5.8-10); nie kieszenie wypchane doczesnością, ale niebieskie konto dobrych uczynków; nie subkonto, ale superkonto, absolutnie bezpieczne, „gdzie złodzieje się nie włamują, nie kradną, gdzie mól i rdza nie niszczą” (Mt 6,19).
Pierwszym i najprostszym sposobem doładowania konta w niebie jest modlitwa. To dzięki niej zasilisz konto duchowym przelewem. Tam jest najlepsza lokata kapitału, duchowy kapitał w niebie. Tu, na ziemi, rozglądamy się nerwowo na prawo i lewo. Ludzie nas wyprzedzają, bogacą się. „Aj! fajnie ubrana, aj! kupił nowy samochód, ale komórka!”. Perspektywy wieczności znikają za wielkimi górami miałkich spraw i historii. Są tam zapewne niezbędne środki do realizacji powołania. Jednak często to one właśnie przesłaniają nam cel ostateczny i cele pośrednie. Gubimy proporcje, nie pamiętamy szczęśliwego kształtu wieczności. Jesteśmy pielgrzymami, którzy zapomnieli, dokąd zmierzają.
Stale potrzebujemy autentycznego nawrócenia serca. Święty Augustyn – mistrz modlitwy- przyznał, że na drodze nawrócenia pomagały mu słodkie, namaszczone śpiewy, zaprowadzone w kościołach Mediolanu przez św. Ambrożego. Augustyn wyznawał wzruszony: ,,Jakże płakałem, gdy, poruszony do głębi, słuchałem głosów Twego Kościoła, rozbrzmiewających słodko wśród hymnów i pieśni! — Wpływały one do uszu, a z nich sączyła się do serca prawda i rozpalało się od niej uczucie pobożności; płynęły łzy i dobrze mi z nimi było”."