1 września Benedykt XVI odwiedził sanktuarium Świętego Oblicza w Manoppello koło Pescary na wybrzeżu Adriatyku, gdzie przechowywany jest tajemniczy wizerunek Chrystusa utrwalony na cienkim jak mgiełka, przezroczystym płótnie. 1 września Benedykt XVI odwiedził sanktuarium Świętego Oblicza w Manoppello koło Pescary na wybrzeżu Adriatyku, gdzie przechowywany jest tajemniczy wizerunek Chrystusa utrwalony na cienkim jak mgiełka, przezroczystym płótnie.

Obraz pojawił się w miasteczku pięćset lat temu, jak głosi legenda - przyniesiony przez anioła. Wyniki prowadzonych w ostatnich latach badań każą jednak przypuszczać, że obraz ten, to sławna Chusta świętej Weroniki, przechowywana do końca XV wieku w rzymskiej Bazylice świętego Piotra. Podczas budowy nowej Bazyliki (zdaniem niektórych - wznoszonej jako potężny skarbiec dla tej "największej relikwii chrześcijaństwa") Chusta znikła z Watykanu, a na jej miejsce została podłożona kopia, do dziś ukazywana co roku wiernym w czasie nieszporów Niedzieli Palmowej.

Choć mieszkańcy Abruzji czczą Święte Oblicze z Manoppello od pięciuset lat, wizerunek stał się głośny dopiero w ostatnich latach, a to za sprawa kilkorga niemieckich katolików, w tym profesora historii sztuki Heinricha Pfeiffera SJ, malarki ikon s. Blandiny Paschalis Schlömer oraz rzymskiego korespondenta dziennika "Die Welt", Paula Badde. Opublikowane przez nich wyniki badań i dziennikarskiego śledztwa wskazują, że płótno najprawdopodobniej zostało wykradzione z Watykanu, a wizerunek na nim wykazuje niezwykle podobieństwo do obrazu z Całunu Turyńskiego. Okazało się również, iż obraz Chrystusa utrwalono na tak zwanym "morskim jedwabiu" (bisiorze), dziś niemal zapomnianej, najcenniejszej tkaninie starożytnego świata, na której nie da się malować, a jedynie - w pewnym stopniu - barwić.

Benedykta XVI przywitał w Manoppello biskup diecezji Chieti-Vasto i jego długoletni współpracownik w Międzynarodowej Komisji Teologicznej, Bruno Forte, władze miasteczka oraz wierni i czciciele Świętego Oblicza. Po przywitaniu z wiernymi zgromadzonymi na placu przed sanktuarium, Benedykt XVI udał do kościoła, gdzie spotkał się z duchowieństwem diecezji i modlił się w milczeniu przed wizerunkiem Chrystusa. Papież otrzymał w darze kopię Świętego Oblicza, wykonaną przez s. Blandinę Schlömer.

Całun z Manopello jest utkany z bardzo dziwnego materiału. Jest cienki jak pajęczyna i przejrzysty jak nylonowa pończocha. W cieniu ma grafitowoszary kolor, a w świetle jarzeniówek miodowozłoty. W jasnym świetle dnia twarz mężczyzny na obrazie robi się trójwymiarowa, jak na dzisiejszych hologramach. – Całun jest tak delikatny, że wydaje się, iż po zwinięciu go można by go zmieścić w łupince włoskiego orzecha – mówi Badde.

Dziennikarz ustalił najpierw, że to najprawdopodobniej bisior, zwany też morskim jedwabiem. Była to najdroższa tkanina starożytności. Jest o wiele delikatniejsza niż zwykły jedwab. Dzisiaj żyje już tylko jedna kobieta na świecie, która umie go wytwarzać. Badde dotarł do niej. To Chiara Vigo z wyspy Sant Antioco koło Sardynii. Przodkami Chiary byli Fenicjanie i Chaldejczycy. To właśnie te ludy przekazywały sobie „przepis” na morski jedwab. Żeby pozyskać nici bisioru, trzeba nurkować po żyjącego w Morzu Śródziemnym wielkiego małża – przyszynkę szlachetną. Mierzy on do 90 cm długości. Morski jedwab powstaje z wydzieliny jednego z jego gruczołów.

Chiara Vigo potwierdziła, że chusta z Manopello to bisior, i to najdelikatniejszy jaki w życiu widziała. Wyjaśniła też dziennikarzowi, że bisior można co prawda zafarbować purpurą, ale jest fizycznie niemożliwe namalowanie na nim czegokolwiek. Obraz nie jest też odbiciem twarzy. Bo gdyby był, to wizerunek miałby zupełnie inne proporcje, odbicie byłoby bardzo rozciągnięte i rozmyte. Jakim cudem powstał więc ten wizerunek?

Siostra Blandina widzi to tak: – Wizerunki z Turynu i Manopello są i zawsze pozostaną zagadką. Są one wynikiem cudu, jakkolwiek niechętnie używa się dziś tego słowa, zwłaszcza w kręgach znanych mi teologów – powiedziała Paulowi Badde.

[break] Dwa dowody Zmartwychwstania

Gdzie w Ewangelii jest w ogóle napisane, że twarz Jezusa okrywał całun? Badde dokładnie wczytał się w tekst Ewangelii św. Jana. W rozdziale 20 jest scena, w której św. Jan biegnie rankiem w Wielkanoc do grobu Jezusa. „A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka. Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył”. Badde zwrócił uwagę, że chusta leżała zwinięta osobno. Co w niej takiego było, że Ewangelista w ogóle o niej wspomniał? I co takiego tam zobaczył, że „ujrzał i uwierzył”? Dziennikarz wyrobił sobie opinię, że jednym z „leżących płócien” jest wykonany z lnu Całun Turyński, a „zwinięta chusta” to wizerunek z Manopello.

Tak czy inaczej, ewangelista Jan wspomina o dwóch płótnach – skomentował to przypuszczenie w niemieckim piśmie „Focus” prof. Klaus Berger, teolog ewangelicki z Uniwersytetu w Heidelbergu. – W judaizmie istniała reguła prawna, zgodnie z którą podczas rozprawy w sądzie zawsze należało przedstawić dwóch niezależnych świadków. W tej perspektywie Całun z Turynu i Całun z morskiego jedwabiu to przynajmniej dwa niezależne dowody Zmartwychwstania Jezusa – napisał.

Skarby Manoppello - wywiad z o. H. Pfeifferem SJ

Co można zobaczyć w Manoppello? Co jest skarbem tamtejszego sanktuarium? Zapytaliśmy o to ojca Heinricha Pfeiffera SJ, profesora historii sztuki chrześcijańskiej z Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego, autora książki poświęconej Świętemu Obliczu.

Odp.: Widać tam dużą monstrancję z delikatną chustą, na której to chuście można zauważyć bardzo wyraźny obraz, odpowiadający wszystkim klasycznym obrazom Chrystusa. Tyle, że w tym przypadku w żaden sposób nie można określić techniki, jaką wizerunek został wykonany. Gdy patrzymy na jakiś obraz Chrystusa, od razu dostrzegamy czy jest to ikona napisana, czy też chodzi o jakąś technikę tkacką; a tym razem jednak nie da się zauważyć żadnej techniki. Obraz jest całkowicie przezroczysty tak, że można przez niego czytać książkę czy gazetę nawet z odległości metra. Obraz pojawia się tylko dzięki pewnemu oświetleniu od tyłu, które nie może być jednak zbyt silne. Gdy włączy się światło z drugiej strony, obraz niemal całkowicie zanika.

RV: Jak umieszczona jest ta monstrancja? Czy chusty można dotknąć?

Odp.: Nie ma możliwości dotknięcia chusty. Ojcowie kapucyni umieścili ją w ramce o podwójnym szkle, a stało się to jeszcze w pierwszej połowie XVII wieku. Odtąd nie była ona nigdy otwierana. A mówi się nawet, że kiedy wcześniej ramkę raz otwarto, obraz całkiem zniknął. Dopiero po umieszczeniu chusty na miejscu można go było powtórnie zobaczyć.

RV: Czy szyby, które tam są mają po 300 lat, były wymieniane?

Odp.: Wyraźnie widać, że zarówno orzechowa ramka, jak i szyby, które nie są umieszczone całkiem równoległe do siebie, muszą być ze starego szkła, przynajmniej z XVII wieku.

RV: Od kiedy ten obraz znajduje się w Manoppello i dlaczego właśnie tam?

Odp.: Trzeba wiedzieć, że Manoppello jest jednym z najbardziej zapadłych miasteczek Abruzji. Gdy pojawił się tam obraz sanktuarium było nowe, dopiero co zbudowane dla braci kapucynów. Leżało w środku gęstego lasu. Jednak dokładnie nie wiemy kiedy Oblicze tam się pojawiło. Kapucyni napisali relację historyczną, jednak odnosi się wrażenie, że bardziej zrobili to aby zmylić trop, niż żeby powiedzieć prawdę. Twierdzą oni, że już w 1506 roku obraz tam był, jednak przyjęcie tej daty jest z wielu racji praktycznie niemożliwe. Przede wszystkim dlatego, że rzeczą tak cenną, jak ta z Manopello, mogła być tylko rzymska chusta Weroniki. A ta, jak się wydaje, znikła – o czym się wiele mówiło – podczas złupienia Rzymu (1527). Zrabował ją zapewne jeden z możnowładców. Nie wiedział jak się jej pozbyć, więc schował ją na dłuższy czas. Gdy papież Urban VIII, być może zbyt drastycznie zarządził, aby oddane zostały wszystkie kopie owej „Weroniki”, z pewnością po to by je zniszczyć, (co, jak się szacuje, miało miejsce między 1630 a 1638 rokiem), wówczas trzeba było coś zrobić, by obraz ocalić. Mógł więc być podarowany kapucynom i w ten sposób powstała legenda tłumacząca, że „nie jest to chusta Weroniki ani jej kopia, więc nie trzeba jej oddawać papieżowi”. Ten fakt jednak ogłoszono dopiero po śmierci tego papieża, w 1646 roku.

RV: Czy Święte Oblicze z Manopello jest swoistą „fotografią” Jezusa?

Odp.: Można by je tak prawie określić. Nawet więcej niż fotografią. Właściwie auto-ekspresją Chrystusa.

RV: Chrystusa umarłego? Mówi się, że owa „Weronika” jest chustą nałożoną na twarz w grobie...

Odp.: Nie, nie jest to oblicze Chrystusa umarłego. Patrzy na nas, widzimy, że usta są otwarte, żywe, tak jakby oddychał, jakby oglądał Ojca. To również ma bardzo ważne znaczenie: jeśli intuicyjnie rozumiemy, że jest to największy dar, jaki Chrystus zostawił ludzkości poza Eucharystią, a ludzkość nie jest go zdolna dostrzec, gdyż nie ma czystego wzroku - to w takiej chwili możemy powiedzieć tylko jedno: patrz, kontempluj, patrz poprzez tę chustę, a poczujesz czy jest prawdziwie boska, czy nie.

RV: Jaka jest relacja tego Świętego Oblicza do Całunu Turyńskiego? Czy obrazy bardzo się różnią, czy też są podobne?

Odp.: To właśnie studiowała siostra Blandina Pascalis: to dzięki niej poznałem Manopello! Jeśli nałożymy na siebie fotografie obydwu obrazów w skali 1:1 (a to każdy może zrobić i musi zrobić, jeśli chce stwierdzić czy są podobne czy nie), to zauważa, że idealnie się pokrywają. Powstaje przez to jeden obraz, który równocześnie jest potrójny: obraz z całunu można określić „obrazem Ojca”, ten z Manopello – „obrazem Syna”, wreszcie wspólny obraz otrzymany przez nałożenie obu – „obrazem Ducha Świętego”: dokładnie tak jak w teologii trynitarnej!