Alicja

Chciałabym podzielić się z Wami jak popprzez doświadczenia, przez które przeszliśmy Bóg zmienil życie moje i mojej rodziny.
Odkąd pamiętam byłam osobą bardzo żywiołową i przysparzałam rodzicom nie mało problemów. Żyłam zasadą: "być na luzie i brać z życia ile tylko można". Tak było do czasu, gdy na moją rodzine spadła choroba mojej mamy. Wtedy jeszcze jako nastolatka myślałam, że to tylko chwilowo, że wszystko wkrótce wróci do normy.
TO WŁAŚNIE LUDZIE ZE WSPÓLNOTY POMOGLI MI POZNAĆ BOGA JAKIEGO DO TEJ PORY NIE ZNAŁAM Chciałabym podzielić się z Wami jak popprzez doświadczenia, przez które przeszliśmy Bóg zmienil życie moje i mojej rodziny.
Odkąd pamiętam byłam osobą bardzo żywiołową i przysparzałam rodzicom nie mało problemów. Żyłam zasadą: być na luzie i brać z życia ile tylko można. Tak było do czasu, gdy na moją rodzine spadła choroba mojej mamy. Wtedy jeszcze jako nastolatka myślałam, że to tylko chwilowo, że wszystko wkrótce wróci do normy. Lekarze długo ukrywali przed nami prawdę. W końcu orzekli, że proces chorobowy psuwa się zbyt szybko. Żadna podjeta przez nich terapia nie jest w stanie go zatrzymać. Ogarnęła nas groza. Poczuliśmy sie tak jakbyśmy usłyszeli wyrok śmierci na najbliższą nam osobę. Wciąż jednak wierzyliśmy, że stanie sie cud, ze mama wyzdrowieje. Cud jednak nie nastąpił i moja mama zmarła bardzo cierpiąc.
To był dla nas cios. Musieliśmy całkowicie zmienić nasze życie. Pamiętam, cos się we mnie załamało, nie chciało mi się żyć. Poczułam ogromny żal do losu, do Boga, w którego wierzyć nauczyli mnie rodzice, o którym mi mówiono na religii, w Kościele, że jest samą miłością i chce dla nas tylko dobra. Zaczęłam szukać miejsca, w którym będę mogła znowu stanąć na nogi i odzyskam siły, by normalnie żyć. Trafiłam do harcerstwa, potem do oazy, aż wreszcie ktoś z oazy zaprowadził mnie do Wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym. Do dziś pamiętam oje pierwszw wrazenie wyniesione ze spotkania modlitewnego. Bardzo podejrzliwie patrzyłam na grupę młodzieży, która śpiewa, klaszcze i do tego jest jakoś dziwniw radosna. Opuściłam salę zmieszana, lecz wkrótce wróciłam sama, już przez nikogo nie zmuszana.
To właściwie ludzie ze wspólnoty pomogli mi poznać Boga jakiego do tej pory nie znałam. Na rekolekcjach wspólnotiowych już świadomie zdecydowałam się przyjąć Jezusa, jako mego Pana i Zbawiciela. Od tej pory wiele zaczeło się zmieniać w moim życiu i we mnie samej. Co najważniejsze przestały mnie dręczyć lęki, które spadły na mnie jak burza i odbierały mi całą radość życia. Powoli zaczał znikać bunt i pretensja do Boga za ten ból, przez króry przeszliśmy. Nie postrzegałam go już od tamtej pory jedynie jako bezwzględnego Sędziego, który tylko wydaje wyroki, a tak ma prawdę się nami nie intreresuje.
Proponując mi pójście za Jezusem, nikt we wspólnocie nie obiecał mi, że moje życie stanie się jedna wielka sielanką, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wiedziałam tylko, że nie będę już sama w radzeniu sobie z rzeczywistością.
Sprawdzaniem wiary, przez który przyszło nam przejść była choroba mojego ojca. Lekarze orzekli, że do końca życia nie będzie już normalnie funkcjonował. Pamiętam, jak duże wsparcie, zarówno duchowe i konkretna pomoc życiową otrzymaliśmy od wspólnoty. Wszystkie podejmowane przez nas wysiłki w walce z chorobą okazały się bezskuteczne. W poczuciu bezradności zaczęłam wspólnie modlic się z siostrami.Czynili to również ludzie ze wspolnoty. Choroba zaczęła powoli ustępować, co było dla nas szokiem. Wiedziałyśmy, że to jedynie za sprawą mocy modlitwy nasz ojciec wyszedł z choroby i do tej pory cieszy się dobrm zdrowiem. Wtedy jeszcze mocniej uwierzyłam, że dla Pana Boga nie ma przypadków beznadziejnych, nigdy nie traci kontroi nad naszym życiem. Nasze problemy nie są mu dalekie, obce.
Za to, że niebieski Ojciec prowadził mnie i moją rodzinę taką właśnie drogą i za to, że dzięki temu mogliśmy Go poznać jako Boga z nami, a nie poza nami, gdzieś obok;

Za to wszystko Chwała Panu