Wiesław

Chciałem się podzielić tym, co dała mi lektura pewnej książki, która moim zdaniem może dać wiele dobra także wam. Po „Moc milczenia” Kardynała Saraha sięgnąłem w poszukiwaniu potwierdzenia lub negacji mojej oceny obserwowanej rzeczywistości, która dotyczyła właśnie tytułowego milczenia. Obserwując pogłębiające się problemy ludzi wokół mnie, a co za tym idzie świata, który przecież to właśnie ci ludzie budują, zacząłem szukać przyczyn tego zjawiska.

Początek podróży był już znany, byłem nią ja sam. Wielką tęsknotę serca za milczeniem, którą znajduję w sobie, zauważyłem także u innych ludzi. Jednak tęsknota innych ludzi różniła się od mojej, przypominała raczej przypowieść biblijną o perle ukrytej na polu przez ten świat. A jednak łączyło nas wszystkich to samo, ciągłe wyrywanie nas przez świat z milczenia. Ciągłe atakowanie przez świat, aby być poza sobą, aby być na zewnątrz. Tysiące informacji, zaprzątające nasz czas i energię atakują nasz rozum i serce. Z Internetu, telewizji oraz mediów różnego rodzaju i światopoglądu jesteśmy ciągle przekonywani, że to nowe zdarzenie jest czymś tak ważnym, że powinniśmy włożyć całą swą siłę aby się w nie zaangażować, marsze LGBT, marsze dla życia, koronawirus itd., itp. Wiele rzeczy ważnych i nieważnych zaprząta nas. A co jest w tym smutne a czasem może nawet i tragiczne to to, że my sami tego chcemy. Chcemy żyć poza sobą.

Kiedyś dawno temu zadałem sobie pytanie, czego się boję w życiu. Umysł zaczął podawać oczywiste odpowiedzi: Śmierć, samotność, choroba, ale głębia serca natychmiast przemówiła i powiedziała: Nie. To nie jest to czego się boisz. Długo poszukiwałem odpowiedzi na to pytanie. Schodziłem do najgłębszych obszarów serca w poszukiwaniu prawdy. Prawdy o sobie samym. Aż pewnego razu ją odnalazłem. Odpowiedź na pytanie, czego się boję, brzmi – Boję się nie przeżyć własnego życia. Tego, że czas, który minie, przeżyje ktoś inny. Jak to możliwe, że można nie przeżyć własnego życia? Przecież tu jestem, oddycham, myślę i czuję, a więc przecież jestem. Czy to nie powoduje, że przeżywam własne życie? Nie. Gdyż twoje życie może toczyć się całkiem gdzie indziej niż jesteś. Nie tu w rzeczywistości, która cię otacza, lecz w fantazji, którą przeżywasz bardziej realnie niż realność samą w sobie. Pragnienie, które usidla serce i wolę do tego stopnia, że rozum zaczyna za nimi podążać jak po torach, z których wydaje się, że nie ma już ucieczki. Jeżeli mielibyśmy to opisać przykładem, to np. Małgorzata, która nie ma męża, a bardzo tego pragnie, mogłaby stać blisko i patrzeć nam prosto w oczy, ale faktycznie być gdzie indziej. Gdzieś tam, daleko szczęśliwa ze swoim małżonkiem i dziećmi. A przecież to kłamstwo, ten świat w jej głowie, w którym żyje, nie istnieje. Ale to pragnienie jest tak potężne, że mogą nawet mijać lata, a ona tych lat nie przeżyje. Nie była obecna we własnym życiu, przeżywając życie, którego nie ma i nie będzie, gdyż to jest tylko jej fantazja. Pragnienie, pociągając nas ku rzeczom, których jeszcze nie osiągnęliśmy, może pochłonąć nas do reszty, łamiąc przykazanie „Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną”. Kto jest twoim bogiem, mąż, żona, dom, mieszkanie, praca, samochód? Co jest tym, czego nie masz a pragniesz do tego stopnia, że gardzisz największym darem, jaki został ci ofiarowany – własnym życiem?

Uciekamy od milczenia bo być może nie chcemy odnaleźć siebie. Bo jeżeli odnajdziemy siebie, to ten świat w naszych głowach będzie musiał przestać istnieć. A wówczas nie będzie już ucieczki. W książce Kardynała Saraha dom Dysmas de Lassus - generał zakonu kartuzów - opowiada, że gdy przyjeżdżają osoby chcące zostać kartuzami, pragną w milczeniu spotkać się z Bogiem. Ku jednak ich zdziwieniu spotykają się z kimś, z kim nie spodziewali się spotkać – z samym sobą. Wówczas to wszystkie obrazy ukryte na dnie serca uwidaczniają się i nie da się już przed nimi uciec. Dlatego nasze serce jest tak niespokojne, bo ciągle ucieka, nie mogąc, a być może nie chcąc, spocząć w Bogu. Ponieważ to ty musisz spocząć w ramionach Boga, cały ty, prawdziwy. Tak jak św. Augustyn spotkał się z Bogiem dopiero, gdy spotkał się z samym sobą. Musimy pamiętać, że nie jesteśmy w stanie dać więcej miłości niż mamy. Nie możemy pokochać bardziej Boga niż samych siebie. A jak masz pokochać siebie, skoro nie wiesz, kim jesteś, nie spotykasz się z sobą samym? Kogo masz pokochać, skoro nie wiesz, kim jesteś ? W swojej książce Kardynał Sarah przytacza słowa św. Augustyna, które oddają właśnie tą tragiczną rzeczywistość: „Ty byłeś tu przede mną, ja zaś odszedłem nawet i od samego siebie. Nie mogłem siebie odnaleźć. Jakże miałbym znaleźć Ciebie?” (str. 271). Dalej. Przytoczone zostają słowa św. Augustyna pogłębiające opisaną tragedię życia, jaką jest ucieczka od siebie, poprzez bycie zniewolonym przez niepochamowane pragnienia:  „Późno Cię umiłowałem, Piękności tak dawna a tak nowa, późno Cię umiłowałem. W głębi duszy byłaś, a ja się po świecie błąkałem i tam szukałem Ciebie, bezładnie chwytając rzeczy piękne, które stworzyłaś. Ze mną byłeś, a ja nie byłem z Tobą. One mnie więziły z dala od Ciebie – rzeczy, które by nie istniały, gdyby w Tobie nie były” (291).

Moja praca nad milczeniem trwa. Jednak pozostaje nadal otwarte pytanie: czy obecny brak milczenia jest spowodowany obiektywnymi warunkami danego etapu życia, w którym się znajduje, czy także, uciekam przed czymś, co skrywa się w głębinach mojego serca?