Kinga

Trwając we Wspólnocie oduczam się egoizmu. Ćwiczę systematyczność, przełamuję wycofanie, jestem bardziej czujna wobec tego, co dzieje się dziś na świecie, odkrywam nowe zdolności – wszystko to procentuje w codziennym życiu. Wiedza i nawyki jakie tu zdobywam (dzięki formacji czy grupom tożsamościowym) są przydatne także w małżeństwie. Kilka lat temu, podczas rekolekcji ignacjańskich, usłyszałam że obok Sakramentów i osobistej modlitwy trwanie we wspólnocie jest jednym z filarów życia duchowego. Chętnie zgodziłabym się na ożywienie relacji z Bogiem, ale wspólnota?... Moje pierwsze skojarzenie było stereotypowe – garstka szarych dziewcząt w zbyt dużych swetrach, które najwyraźniej mają za dużo czasu. Po powrocie z rekolekcji nawet nie próbowałam weryfikować swojego skojarzenia. Moje życie duchowe szybko się rozwijało, byłam pełna entuzjazmu, coraz bardziej utwierdzając się w przekonaniu, że poradzę sobie sama. Dzisiaj wiem, że tak mogliby twierdzić tylko duchowi herosi. Jeśli nie ma wokół ciebie lustra, w którym możesz szybko dostrzec, na jakim jesteś etapie, jeśli nie ma punktu odniesienia, ani osób, których przykład i modlitwa mogłyby pociągnąć cię w górę, kiedy tego potrzebujesz, jeśli nie ma stałej formacji, można szybko i – co gorsza – niezauważenie zejść z wybranej drogi. Nawet do poziomu zerwania relacji z Bogiem.
Do Wspólnoty Najświętszego Imienia Jezus trafiłam dzięki mojemu obecnemu Mężowi, który powiedział mi o Seminarium Odnowy w Duchu Świętym. Przyszłam na spotkanie właściwie tylko dlatego, że zaczęłam mieć dość mojego dotychczasowego trybu życia. Podczas tych rekolekcji zaczęłam odzyskiwać dawno porzucony kontakt z Bogiem żywym, bliskim, zaczęłam też poznawać sposoby działania Ducha Świętego. Doświadczyłam miłości Boga, Jego przebaczenia i bardzo konkretnego działania. Co więcej, w międzyczasie zobaczyłam wspólnotę, której członkowie łamali moje schematy i – nauczona doświadczeniem – już zostałam. Po czterech latach faktycznie widzę, że wspólnota może nie jest do zbawienia „koniecznie potrzebna”, ale jest nieocenioną pomocą.
Jedną z najcenniejszych umiejętności, jaką zdobywam we wspólnocie Odnowy w Duchu Świętym jest osobista modlitwa. Prosta, wyrażona własnymi słowami i nastawiona także na słuchanie. Uczę się powoli bardzo osobistej relacji z Bogiem, jaką podziwiam u proroków Starego Testamentu. I już wiele razy doświadczyłam tego, że faktycznie Bóg mówi i działa bardzo konkretnie.
Bardzo ważne są dla mnie wspólne Eucharystie – ich piękno, uroczysta forma, całkowity brak pośpiechu i czas na osobiste uwielbienie pozwalają zbliżać się do tajemnicy ofiary Chrystusa i doświadczyć działania Boga Ojca. Widzę też, jak Bóg działa przez drugiego człowieka – jego świadectwo, modlitwę i wsparcie (często bardzo konkretne, co pokazuje chociażby przykład naszych uroczystości ślubnych, które nie miałyby tak wspaniałej formy bez pomocy Wspólnoty).
Trwając we Wspólnocie oduczam się egoizmu. Ćwiczę systematyczność, przełamuję wycofanie, jestem bardziej czujna wobec tego, co dzieje się dziś na świecie, odkrywam nowe zdolności – wszystko to procentuje w codziennym życiu. Wiedza i nawyki jakie tu zdobywam (dzięki formacji czy grupom tożsamościowym) są przydatne także w małżeństwie. Chwała Panu, który nie stworzył nas do życia w samotności!